wtorek, 4 czerwca 2019

Leszek Stanek - wywiad

Każda z gwiazd, z którą mam przyjemność przeprowadzać wywiady wyróżnia się czymś innym. Mój dzisiejszy rozmówca ma przeogromne poczucie humoru, jest otwartym i przesympatycznym człowiekiem. Na pytania dotyczące jego przeszłości, pasji oraz pracy odpowiadał z błyskiem w oku. Życzę sobie większej ilości takich artystów na mojej drodze. Mowa oczywiście o Leszku Stanku, z którym miałem okazję rozmawiać podczas jego wizyty w Lesznie ze spektaklem ,,Szalone Nożyczki'', w którym wciela się w rolę szalonego fryzjera Antoniego! Miłej lektury :)))



Leszku - na swoim koncie możesz już zaliczyć przygodę z muzyką, aktorstwem, modelingiem, tańcem. Dodatkowo zdarzało Ci się biegać z piękną blondynką po Azji. Czy masz jeszcze jakieś przygody, którymi warto byłoby się pochwalić? 

Leszek Stanek: Rzeczywiście, ostatnio ukierunkowałem się na muzykę i aktorstwo, w tym się rozwijam, bo to mnie interesuje najbardziej. Robię dużo rzeczy, które wiążą się z nimi. Jestem producentem - produkuje i wymyślam swoje wideoklipy i wideoarty czyli można powiedzieć, że wszystko bazuje na mojej pracy z teatrem.



Jeśli mówimy o muzyce - to możesz się pochwalić swoimi utworami - ,,In blue'' oraz ,,I don't wanna''. Są one w języku angielskim, planujesz wydać coś w języku polskim? 

LS: Niezmiernie cieszy mnie fakt, że dostaję dobry feedback ze strony moich odbiorców. Piszę w języku angielskim, ponieważ swój muzyczny pomysł zacząłem realizować w Australian Institute of Music w Sydney. I z racji miejsca, w którym pisałem swoje pierwszy teksty padło na język angielski. Pisanie tekstów po polsku moim zdaniem wymaga większych umiejętności i pracy. Podziwiam wszystkich artystów, którzy piszą w naszym języku. Ja dopiero się tego uczę, lecz popełniłem już kilka tekstów w naszym ojczystym języku na przykład ,,Jestem '' oraz ,,Ostatni raz''. Producenci, wydawcy i słuchacze oczekują od polskich artystów, żeby śpiewali po polsku, więc dobrze mieć tych kilka utworów, dlatego ja również takich kilka utworów przygotuję.

Czy Twoje piosenki w języku polskim różnią się czymś, od tych w języku angielskim?

LS: Tak, polskie utwory brzmią inaczej od tych angielskich. Są troszeczkę w innym klimacie, ale też jak robię badanie rynku to odnajdują one swoich koneserów, więc sam jestem ciekawy odbioru tych polskich.
Dążysz do wydania własnej płyty? 

LS: Dążę - myślę, że jak każdy artysta. Co prawda teraz to wszystko się strasznie ociąga, bo ja teraz nie zajmuję się tylko i wyłącznie projektem muzycznym. Mam na głowie inne projekty, między innymi gram w serialu ,,Pierwsza Miłość'' i pracuje w teatrze. To całkowicie pochłania mi mój czas, więc tego czasu na zajmowanie się projektem muzycznym jest naprawdę stosunkowo mało, czego żałuję. Brak czasu to pewnego rodzaju wytłumaczenie, dlaczego tyle to trwa.




Po researchu jaki zrobiłem na Twój temat mogę stwierdzić, że pół życia spędziłaś na deskach teatru. Co jest w tym takiego niezwykłego? Co Cię pociąga w teatrze? 

LS: To, że w tej całej nieprzewidywalności jest nieprzewidywalność, bo teatr jest wiecznie żywy. Jak robi się serial czy film to są to moim zdaniem trzy różne pułapy, bo w filmie tez miałem okazję zagrać. Proces przygotowawczy jest podobny, do tego teatralnego. Natomiast później jest już ujęcie i w przypadku teatru nic nie jesteś w stanie już zmienić. W serialu jest tak, że mamy mało czasu na pracę nad postacią, ponieważ jest to jednak taka fabryka śrubek, jak mówi się w branży. Tam trzeba mieć postać już bardzo w głowie, przychodząc na plan tylko trzaskasz sceny, a w teatrze ten proces nigdy nie jest zakończony. Widać to u nas, w ,,Szalonych Nożyczkach'', że spektakl potrafi być nieprzewidywalny dla samych aktorów i jest wiecznie żywy, jak sama słynna Pani Izabela Czerny, która została zamordowana. Odpowiadając na Twoje pytanie, to widz i to, że ten teatr przez cały czas oddycha jest najbardziej ekscytujące.

Czym jeszcze wyróżniają się ,,Szalone Nożyczki'' ? 

LS: Wyróżniają się one samym scenariuszem, dlatego są takim niebywałym hitem, granym od pięćdziesięciu lat. Świetna jest też forma kompozycji, że jestem dużo przestrzeni na improwizację w postaciach, jest ten kontakt z publicznością, który w tym przypadku publiczność bardzo lubi. Zauważyłem, że widzowie się ożywiają w momencie, w którym na sali zapalają się światła i my ich dostrzegamy, więc z tej pozycji zdystansowanego podglądacza stają się uczestnikiem. Warto dodać, że jest to ich decyzja, bo my nikogo nie wyciągamy na siłę. Oni decydują, czy rozkręcają się i uczestniczą w tym aktywnie, czy są tylko obserwatorami. Jednak na końcu to oni decydują, kto jest winny, dlatego spektakl ma trzy różne zakończenia.

Często włączasz się w różne akcje charytatywne. Kilka lat temu wziąłeś udział w kampanii, która nakłaniała do robienia testów na obecność wirusa HIV. Czy uważasz, że media to narzędzie wypowiedzi użytecznej społecznie? Czy warto poruszać takie tematy? 

LS: Oczywiście, że warto, bo wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń jakie na nich czyhają. My musimy się społecznie cały czas edukować. Nie można dopuszczać do sytuacji, że osoba mająca wirusa HIV, białaczkę czy raka myślą, że to są choroby śmiertelne i bardzo niebezpieczne dla otoczenia. Wcale tak nie jest. Często wynika to z naszej niewiedzy i ma swoje skutki na przykład u osób chorych, które wpadają w depresję, bądź popełniają samobójstwa. Na chwilę obecną jeśli chodzi o wirusa HIV to są przeprowadzone badania, są lekarstwa, które w 100 % powodują zerową wiremię ( przyp.red. termin określający ilość HIV we krwi) i w odpowiednim momencie, podane skutkują zerową wiremią i tym, że wirus nie rozprzestrzenia się na świecie. O tym wszystkim trzeba wiedzieć, dlatego my w tej kampanii namawialiśmy na przeprowadzenie badań na obecność wirusa HIV, bez znaczenia czy ma się stałego partnera czy prowadzi się bardziej luźny tryb życia seksualnego, bo to chodzi o zaufanie do samego siebie. Pamiętajmy, że prezerwatywy nie są tylko antykoncepcją, ale mają nas chronić przed chorobami przenoszonymi drogą płciową. I w tym temacie nasze społeczeństwo znów nie jest wyedukowane, bo często słyszy się, że pary nie chcą używać prezerwatyw, ponieważ dziewczyna ma spiralę antykoncepcyjną i bierze tabletki. W przygodowym seksie jest to totalną bzdurą. To wynika z niewiedzy, więc kampanie są potrzebne na przykład takie nakłaniające do badania raka szyjki macicy, na którego zmarła moja mama też są bardzo ważne, bo rak szyjki macicy wykryty w odpowiednim momencie może kobiecie uratować życie. Wszystkie kampanie społeczne nagłaśniane przez media są narzędziem wypowiedzi użytecznej społecznie.  Zimą nakłanialiśmy, aby zwracać uwagę na psy, które są na zewnątrz. My często nie myślimy o bardzo wielu rzeczach, nam się wydaję, że o wielu rzeczach wiemy, ale często o tym zapominamy, więc warto sobie powtarzać i przypominać, że ziemia jest okrągła.


Cały czas idziesz do przodu. Zatem czego mogę Ci jeszcze życzyć? 

LS: Hmm...może takiej przestrzeni dla siebie, bo strasznie dużo rzeczy dzieje się w moim życiu, do tego ja mam takie swoje ADHD, więc takiego stoickiego spokoju i przestrzeni, w której będę mógł się wyciszać.

W takim razie życzę tego stoickiego spokoju i przestrzeni, o której wspomniałeś. Dziękuję za rozmowę. 

LS: Dziękuję bardzo.

Fanpage Leszka
Instagram Leszka

Rozmawiał: Norbert Konieczny. 

środa, 27 marca 2019

Chcesz się bawić? Zadzwoń! - 30 marca w Lesznie.

Twórcy spektaklu ,,MayDay 2'' oraz ,,Szalonych Nożyczek'' ponownie zawitają do Leszna, aby przedstawić mieszkańcom miasta i okolicznych miejscowości kolejny światowy hit pt. ,,Chcesz się bawić? Zadzwoń''. Spektakl komediowy będą mogli zobaczyć Państwo w Auli Wyższej Szkoły Humanistycznej w Lesznie. Aktorzy, których znani są z największych polskich programów, seriali czy filmów wystąpią 30 marca w następujących godzinach 16:00 oraz 19:00. Bilety w dalszym ciągu można zakupić na stronie kupbilecik.pl  ----> KLIKNIJ TU, ABY KUPIĆ BILET.

Do zobaczenia! 


Dziesiąta rocznica ślubu w Paryżu? Ach jak cudownie - Charlotte już dopina walizkę! Zapowiada się wspaniale... gdyby nie kilka nagłych niespodzianek i "małych" sekretów, które tworzą pajęczą sieć, wplątując zarówno bohaterów jak i widzów. Henry traci pracę i wszystkie środki przeznaczone na podróż. Spełnienie paryskiego marzenia staje pod panicznym znakiem zapytania! Na pomoc przybywa Tristan - kreatywny sąsiad, który daje propozycję nie do odrzucenia... Henry, nie chcąc narazić się swojej żonie postanawia przyjąć niecodzienną ofertę! Ach..Czego nie robi się dla ukochanej żony? (...lub bardziej ze strachu przed nią!) call center o erotycznym zabarwieniu...to dopiero początek dobrej zabawy! Kiedy Charlotte wpada na trop tajemnic męża, po jej piętach zaczyna deptać Bloggins. Co ukrywa kobieta? Czego szuka detektyw? Czym zaskoczy nas każda pojawiająca się postać?



sobota, 23 marca 2019

,,Szalone Nożyczki'' zachwyciły Leszno! - Zdjęcia, relacja.

Blisko 900 osób zobaczyło spektakl ,,Szalone Nożyczki'' w auli Wyższej Szkoły Humanistycznej w Lesznie. Utwór trwający ponad 120 minut opowiada o losach szalonego i przebojowego fryzjera, który prowadzi salon w lokalu wynajętym od znanej wszystkim, pani Izabeli. W salonie fryzjerskim pojawiają się różnorodne i zupełnie inne od siebie postacie. W tym samym czasie okazuję się, że właścicielka lokalu nie żyje! Zagadkę dotyczącą okoliczności zabójstwa starają się wyjaśnić detektywi, którzy przesłuchują każdego z klientów i pracowników. Jak się okazuję wszyscy mieli motyw, ale nikt z nich, nie chce przyznać się do morderstwa. Rolę świadków odgrywa publiczność i to ona musi zadecydować o tym kto jest winny. W Lesznie spektakl zagrano dwukrotnie, w tym, który rozpoczął się o godzinie 17:00 za winną uznano Barbarę ( w tej roli Dominika Gwit). Kilka godzin później publiczność zgodnie zagłosowała, że Edward Wurzel ( Alan Andersz) zabił panią Izabelę.

Na ,,Szalone Nożyczki'' powinien wybrać się każdy kto lubi się pośmiać, chciałby zobaczyć świetną grę aktorską oraz zabawić się w detektywa i spróbować rozwiązać zagadkę dotyczącą śmierci Izabeli. Gorąco polecamy!!!

Po aplauzie widzów aktorzy występujący w tym spektaklu - Dominika Gwit, Leszek Stanek, Alan Andersz, Michał Piróg, Joanna Kupińska oraz Maciej Wilewski zachęcali do pomocy w zbiórce pieniędzy dla chorującego na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe Kajetana. Odbyła się także licytacja plakatów z podpisami artystów. Zwycięzcy licytacji zapłacili za nie 250 oraz 500 złotych. Wszyscy chętni mogli dorzucić swojego ,,dwa grosze'' do puszek. To wspaniałe, że znani ludzi nagłaśniają tak ważne sprawy i z uśmiechem na twarzy przekonują do pomagania.

Twórcom spektaklu dziękujemy za możliwość realizacji materiału.

Państwa zapraszamy do obejrzenia zdjęć oraz do zaglądania częściej na bloga.

Reporter: Norbert Konieczny.
Zdjęcia; Norbert Konieczny.

































piątek, 22 marca 2019

Adam Stachowiak - wywiad.


Adam Stachowiak to 21-latek, którego pomimo młodego wieku, nie oszczędzał los. Kilka lat temu zabrał mu najważniejszego człowieka – Mamę. Od najmłodszych lat ma wiele wspólnego z muzyką, która okazała się jego przepisem na życie. Dużo czasu poświęca na tworzenie tekstów piosenek opowiadających o jego przeżyciach, czego efektem będzie płyta, którą fani artysty będą mogli usłyszeć jeszcze w tym roku.

                                  
Muzyka jest obecna w życiu prawie każdego człowieka. Zdradź proszę, co jest w niej najważniejsze.

Adam Stachowiak: Jak w przypadku każdej pasji, każdego hobby, człowiek ma coś do pokazania. Nie mówię tutaj o sobie, bo poza mną jest wielu ludzi, którzy potrafią śpiewać, grać na instrumentach i zdarza się często, że wychodząc na scenę nie mają własnego repertuaru. Czasami okazuje się, że jest to dużym problemem, ale nie jest to regułą. Widzę to, gdyż spotykam się z innymi młodymi artystami z mojej wytwórni muzycznej Universal Music Polska i tak jak ja, stawiają oni muzykę na pierwszym miejscu. W tym momencie popularność i pieniądze schodzą na drugi plan, gdyż jesteśmy skupieni bardziej na fakcie, że robimy to, co kochamy i to jest zdecydowanie najważniejsze. 

Przygotowując się do wywiadu wyczytałem, iż Twoje początki muzyczne miały miejsce, kiedy to miałeś niespełna cztery lata. Ponadto wiem, że wtedy naśladowałeś ruchy sceniczne oraz głos swoich idolów. Kto zaliczał się do tego zacnego grona?

AS: Moi idole zmieniali się z roku na rok. Dzieje się to odgórnie, bo wiadome jest to, że mając cztery lata, słuchałem innej muzyki niż wtedy, kiedy miałem ich dziesięć. Mój tata zaraził mnie muzyką disco polo. W związku z czym, w młodzieńczych latach bardzo często ją wykonywałem, a teraz moje kierunki muzyczne mocno się rozszerzyły, czego efektem jest nasz repertuar. Z disco polo wyrosłem, więc na pewno tego typu utwory się w nim nie znajdą. Zamieniłem je na organiczne brzmienia, jest bardzo dużo żywego fortepianu, gitary. Jeśli chodzi o idoli to nie pamiętam, kto wtedy królował w mojej głowie. Natomiast na co dzień inspiruje się muzyką znalezioną na serwisach typu Tidal czy Spotify, a jest czego słuchać, ponieważ ich baza jest przeogromna. 

Kilkanaście lat temu media rozpisywały się, że jesteś najmłodszym dzieckiem w Polsce, które wydało swoją płytę. Czy masz z tego okresu jakieś egzemplarze i czy zamierzasz się nimi podzielić ze swoimi obecnymi fanami?

AS: Tak, udało mi się odłożyć pięćdziesiąt egzemplarzy, które czekają na półce. Myślę, że przekażę je kiedyś na Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, bądź inną tego typu licytację charytatywną, ale to jeszcze nie teraz, może za jakieś dziesięć czy piętnaście lat. Wtedy będzie zdecydowanie więcej warta, bo dla mnie jest warto bardzo dużo, ponieważ to od niej się wszystko zaczęło. Mimo tego, że muzyka jest zupełnie inna, bo są to utwory wykonywane na keyboardzie i wokal czterolatka, teksty na tę płytę pisał mój tata, a ja komponowałem muzykę. Wydanie jej było bardzo ważnym krokiem w moim rozwoju artystycznym. 

Co skłoniło Cię do wzięcia udziału w programie telewizyjnym The Voice of Poland?

AS: Zawiózł mnie tam mój poprzedni menadżer Jarek, wsadził mnie o piątej rano do auta i powiedział, że jedziemy. Mieliśmy zespół Sugar i potrzebowaliśmy wtedy promocji telewizyjnej i radiowej. The Voice of Poland okazało się fantastycznym rozwiązaniem na tamtą chwilę, ponieważ jego emisja w sobotę po godzinie dwudziestej to istny prime time ( z ang. Godziny największej oglądalności) w Telewizji Polskiej. Skoro mieliśmy taką możliwość i szansę, to zdecydowaliśmy się z niej skorzystać, a to, co wydarzyło się przerosło nasze oczekiwania. Spodziewaliśmy się, że odpadniemy na pierwszym etapie tej drogi czyli precastingu , a okazało się, że przeszliśmy do przesłuchań w ciemno. Przeszedłem wspólnie z całą czternastką, która była ze mną i mnie wspierała. Mało tego, miałem okazję zmierzyć się w bitwach z Eweliną Bogucką, która co prawda mnie pokonała i nasze drogi się w tym momencie rozeszły to wiem, że Ewelina gra do dziś wspaniałe koncerty. Mój zespół robił wszystko, aby to samo można było powiedzieć o naszym dzisiejszym koncercie w Szamotułach. 

                                     

Po zagraniu oraz zaśpiewaniu pierwszej piosenki pod tytułem ,,Gravity’’, jurorzy poprosili Cię o to, abyś zagrał coś ze swojego repertuaru. Zadecydowałeś, że podzielisz się z nimi piosenką, którą napisałeś z myślą o zmarłej mamie. Myślę, że wybór padł ze względu na jej niesamowitą wartość dla Ciebie, ale czy nie bałeś się, że straci ona swoją magię, gdy będzie znał już ją każdy i będziesz grał ją na każdym koncercie?

AS: Nie, bardziej bałem się tego, jak ludzie odbiorą chłopaka, który przyjechał ze wsi i śpiewa o swoim smutnym życiu, bo wszyscy wiemy, że programy typu Talent Show rządzą się swoimi prawami, a ludzie są skorzy do oceniania innych. Te programy bardzo często grają na emocjach, czy na smutku czy na szczęściu i pojawia się w nich wiele łez. Bardzo się cieszę, że produkcja dała mi na tyle przestrzeni, aby zagrać swój utwór, taki jaki chce, więc to był mój świadomy wybór, że zagrałem ,,Mamo’’, bo był najlepszy w tamtym okresie. Uważałem, że może spodobać się innym, ale nie wiedziałem, że aż tak. Co do jego wyjątkowości to w dalszym ciągu trzymam się słów, które pojawiły się na początku oficjalnego teledysku do tej piosenki czyli ,,Mamo, choćby ten utwór usłyszał każdy człowiek na świecie, dedykuję go tylko Tobie’’.

Wspomniałeś dwa słowa o byłym zespole Sugar. Wasze drogi się rozeszły. Jaką wiedzę zdobytą w czasie jego funkcjonowania wykorzystujesz przy współpracy z artystami z Twojego obecnego zespołu?

AS: Bardzo dobre pytanie. Zaczynając pracę w zespole, bo to był nasz pierwszy zespół zaczynaliśmy od całej otoczki czyli od grafik, logo, światła, techniki, a tak naprawdę okazało się, że w tym wszystkim zabrakło muzyki. Stworzyliśmy jeden utwór pod tytułem ,,Każdego dnia’’, co zajęło nam rok. Ten singiel można usłyszeć na moich koncertach. To wszystko, co działo się wokół, przyprawiło nas o delikatny dreszczyk sodówki, która niestety dała o sobie znać. Teraz jest zupełnie inaczej, bo każdy zdążył dojrzeć emocjonalnie do tego, aby stać na scenie i być dojrzałymi muzykami, z wykształceniem. 

Na tego typu dojrzałość składa się wiele elementów, których trzeba się nauczyć. Natomiast ja chciałbym podpytać Ciebie o umiejętności muzyczne, których nie umiesz, a chciałbyś się nauczyć?

AS: Przede wszystkim brakuje mi umiejętności grania na niektórych instrumentach, mimo tego, że mam podstawowe umiejętności jeśli chodzi o perkusję i gitarę, a chciałbym pokazywać zdecydowanie więcej, ale w dobie ogólnodostępnych, tak zwanych wtyczek czyli instrumentów, które zostały nagrane wcześniej , można w dowolnej formie je konfigurować i brzmią one jakby zostały nagrane live. To duży plus, bo naprawdę można zdziałać cuda. Chciałbym nauczyć się produkcji muzyki, więc jeśli ktoś prowadzi takie kursy to ja chętnie się na nie wybiorę. 

Obecnie jesteś w trakcie oczekiwania na wydanie swojej najnowszej płyty. Czym zaskoczysz swoich fanów?  Jaka ona będzie?

AS: Płyta jest gotowa. Pewnie wielu ludzi będziemy mogli zaskoczyć, gdyż nie będzie to dokładnie to, co gramy na koncertach. Taki był pierwotny plan, ale po upływie trzech miesięcy i powstaniu sześciu kolejnych numerów stwierdziliśmy, że płyta brzmi fantastycznie w takim klimacie, jakim jest czyli te demówki, które mamy będące organicznymi brzmieniami, żywa gitara, żywy fortepian, żywe bębny w wielu tych utworach. I przede wszystkim mój głos i słowa, które padają z moich ust są w większości napisane przeze mnie. Opowiadają one o moim życiu, tak samo jak w przypadku ,,Mamo’’ , ,,Wracam co noc’’ czy ,,Utopionych’’, dzięki czemu kolejni ludzie będą mogli poczuć to, z czym musiałem zmierzyć się w moim życiu. 

                                           

Nie boisz się, że śpiewając o swoim życiu, o ważnych dla Ciebie sprawach i mając otwarte drzwi dla swoich odbiorców wejdzie osoba, która nie będzie miała wobec Ciebie dobrych zamiarów.

AS: To się już stało. Są artyści, którzy grają utwory napisane przez innych, a są tacy twórcy jak ja, którzy tworzą coś na podstawie tego, co mają w sercu i oddają się opinii publicznej na pożarcie. Kiedyś mój tata powiedział fantastyczną rzecz; wyjście na scenę i zaśpiewanie o tym, co się czuje, o swoich emocjach, przeżyciach, czasami bardzo ciężkich jest gorsze niż rozebranie się i stanie na niej nago. To jest niesamowity stres, nie wszyscy są w stanie sobie z nim poradzić, nam się na razie udaje i oby jak najdłużej. 

Czy zebrane doświadczenie po działalności w Twoim pierwszym zespole uchroniły Cię przed sodówką w momencie, w którym Twoje piosenki osiągnęły kilkudziesięciomilionowe wyświetlenia w różnych serwisach muzycznych, gdzie ,,Mamo’’ na  YouTube zostało odtworzone blisko 18 milionów razy?

AS: Sodówka pojawiła się po raz drugi, nie wiem czy jeszcze trwa, ale mam nadzieję, że już nie. Kubłem zimnej wody okazało się dla mnie życie. W momentach zwątpienia potrzebujemy wokół siebie bliskich, mnie do życia przywrócił Bóg i szerzę tę wiadomość w świat, że jest fantastycznie i warto się do niego zwrócić o pomoc. 

Podczas swojego koncertu zaśpiewałeś utwór zespołu MOA ,,Ile udźwignie niebo’’. Co chciałeś przekazać obecnością tej piosenki na swoim koncercie?

AS: To co chciałem przekazać moim odbiorcom to prawda, która płynie w słowach tego wspaniałego utworu czyli ile udźwignie niebo, ile jest w stanie znieść modlitw i cierpień. Jest to spowodowane tym, że wydaje nam się, iż wszystko robimy dobrze, a czasami wystarczy wysłuchać drugiego człowieka i okazuje się, że wcale nie jesteśmy tacy kolorowi i fantastyczni, jakby nam mogło się wydawać. Trzeba we wszystkim zdrowego rozsądku.

Do czego dążysz jako artysta?

AS: Do tego, aby czuć się jak teraz czyli zagrać bardzo dobry koncert, po koncercie przytulić się do mojej żony, pójść spać i kolejnego dnia wstać, zagrać kolejny dobry koncert. Dążę także do tego, aby moje płyty podobały się i trafiły do jak największego grona odbiorców, a nawet jeśli będzie małe to i tak będę się cieszył. 

Jeśli chodzi o koncerty to jestem pewien, że dają one niesamowitego powera. Wolisz te kameralne, tak jak dziś czy raczej te, na największych polskich scenach?

A: Ja kocham po prostu grać. Moje zdanie na pewno podzieli cały mój zespół, bo to też ich zasługa, że wszystko wygląda tak jak powinno. Po prostu kocham grać i nie jest tu ważne czy scena ma 300 metrów czy 3x3 m. Ważne, abyśmy pomieścili się z instrumentami, a jak nie to wyjdziemy poza scenę i też będziemy występować dla dziesięciu czy dla dziesięciu tysięcy osób. Byle tych koncertów było dużo i żeby ludzie, którzy na nie przychodzą wychodzili szczęśliwi i uśmiechnięci, bo jest to największa wartość dla mnie.

Dziękuję bardzo za rozmowę. Liczę, że będzie ona inspiracją dla wielu ludzi, a Tobie życzę wszystkiego, co najlepsze i już nie mogę się doczekać, aż będę mógł posłuchać Twojej płyty. 

Rozmawiał: Norbert Konieczny.
Zdjęcia: 
https://www.facebook.com/AdamStachowiakOfficial


wtorek, 4 grudnia 2018

Szaleństwo w Gostyniu na koncercie Kamila Bednarka

Ostatni dzień listopada mieliśmy przyjemność spędzić na koncercie Kamila Bednarka, który odbył się w Gostyńskim Ośrodku Kultury HUTNIK. Już przed godziną 20-stą przed wejściem pojawili się pierwsi fani, którzy z niecierpliwością czekali na rozpoczęcie się widowiska. W tym dniu wiek nie odgrywał istotnej roli - głośno śpiewały teksty piosenek Kamila, zarówno dzieci, młodzież, jak i dorośli. Wokalista wraz z zespołem zaprezentował publiczności wiele pięknych utworów takich jak ,,Cisza'', ,,Talizman'' czy ,,Chwile jak te''. Uwiecznienie wydarzenia na zdjęciach było w tym przypadku niezwykle trudne, gdyż Kamil wyróżniał się wielką dawką energii, co było dowodem na to, że nie tylko on świetnie czuł się przy dźwiękach tej muzyki. Uważamy, że koncert był niezwykle intymny, dzięki czemu mogliśmy się poczuć jakby to Bednarek śpiewał tylko dla nas. Gdy tylko pojawi się okazja wybrania się na koncert 27-latka to z pewnością z niej skorzystamy.

Dziękujemy za możliwość realizacji materiału Gostyńskiemu Ośrodkowi Kultury HUTNIK oraz Panu Przemysławowi Rychlikowi, jednocześnie zapraszając na kolejne wydarzenia w tym miejscu. Informacje z pierwszej ręki znajdziecie na stronie internetowej www.gok.gostyn.pl

Reporter: Norbert Konieczny
Zdjęcia: Norbert Konieczny