Adam Stachowiak to
21-latek, którego pomimo młodego wieku, nie oszczędzał los. Kilka lat temu
zabrał mu najważniejszego człowieka – Mamę. Od najmłodszych lat ma wiele
wspólnego z muzyką, która okazała się jego przepisem na życie. Dużo czasu
poświęca na tworzenie tekstów piosenek opowiadających o jego przeżyciach, czego
efektem będzie płyta, którą fani artysty będą mogli usłyszeć jeszcze w tym
roku.
Muzyka jest obecna w życiu prawie
każdego człowieka. Zdradź proszę, co jest w niej najważniejsze.
Adam Stachowiak: Jak w przypadku każdej pasji, każdego hobby, człowiek ma coś
do pokazania. Nie mówię tutaj o sobie, bo poza mną jest wielu ludzi, którzy
potrafią śpiewać, grać na instrumentach i zdarza się często, że wychodząc na
scenę nie mają własnego repertuaru. Czasami okazuje się, że jest to dużym
problemem, ale nie jest to regułą. Widzę to, gdyż spotykam się z innymi młodymi
artystami z mojej wytwórni muzycznej Universal Music Polska i tak jak ja,
stawiają oni muzykę na pierwszym miejscu. W tym momencie popularność i
pieniądze schodzą na drugi plan, gdyż jesteśmy skupieni bardziej na fakcie, że
robimy to, co kochamy i to jest zdecydowanie najważniejsze.
Przygotowując się do wywiadu wyczytałem,
iż Twoje początki muzyczne miały miejsce, kiedy to miałeś niespełna cztery
lata. Ponadto wiem, że wtedy naśladowałeś ruchy sceniczne oraz głos swoich
idolów. Kto zaliczał się do tego zacnego grona?
AS: Moi idole zmieniali się z roku na rok. Dzieje się to odgórnie, bo wiadome
jest to, że mając cztery lata, słuchałem innej muzyki niż wtedy, kiedy miałem ich
dziesięć. Mój tata zaraził mnie muzyką disco polo. W związku z czym, w
młodzieńczych latach bardzo często ją wykonywałem, a teraz moje kierunki
muzyczne mocno się rozszerzyły, czego efektem jest nasz repertuar. Z disco polo
wyrosłem, więc na pewno tego typu utwory się w nim nie znajdą. Zamieniłem je na
organiczne brzmienia, jest bardzo dużo żywego fortepianu, gitary. Jeśli chodzi
o idoli to nie pamiętam, kto wtedy królował w mojej głowie. Natomiast na co
dzień inspiruje się muzyką znalezioną na serwisach typu Tidal czy Spotify, a
jest czego słuchać, ponieważ ich baza jest przeogromna.
Kilkanaście lat temu media rozpisywały
się, że jesteś najmłodszym dzieckiem w Polsce, które wydało swoją płytę. Czy
masz z tego okresu jakieś egzemplarze i czy zamierzasz się nimi podzielić ze
swoimi obecnymi fanami?
AS: Tak, udało mi się odłożyć pięćdziesiąt egzemplarzy, które czekają na półce.
Myślę, że przekażę je kiedyś na Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, bądź inną
tego typu licytację charytatywną, ale to jeszcze nie teraz, może za jakieś
dziesięć czy piętnaście lat. Wtedy będzie zdecydowanie więcej warta, bo dla
mnie jest warto bardzo dużo, ponieważ to od niej się wszystko zaczęło. Mimo
tego, że muzyka jest zupełnie inna, bo są to utwory wykonywane na keyboardzie i
wokal czterolatka, teksty na tę płytę pisał mój tata, a ja komponowałem muzykę.
Wydanie jej było bardzo ważnym krokiem w moim rozwoju artystycznym.
Co skłoniło Cię do wzięcia udziału w
programie telewizyjnym The Voice of Poland?
AS: Zawiózł mnie tam mój poprzedni menadżer Jarek, wsadził mnie o piątej rano
do auta i powiedział, że jedziemy. Mieliśmy zespół Sugar i potrzebowaliśmy
wtedy promocji telewizyjnej i radiowej. The Voice of Poland okazało się
fantastycznym rozwiązaniem na tamtą chwilę, ponieważ jego emisja w sobotę po
godzinie dwudziestej to istny prime time ( z ang. Godziny największej
oglądalności) w Telewizji Polskiej. Skoro mieliśmy taką możliwość i szansę, to zdecydowaliśmy
się z niej skorzystać, a to, co wydarzyło się przerosło nasze oczekiwania.
Spodziewaliśmy się, że odpadniemy na pierwszym etapie tej drogi czyli
precastingu , a okazało się, że przeszliśmy do przesłuchań w ciemno.
Przeszedłem wspólnie z całą czternastką, która była ze mną i mnie wspierała. Mało
tego, miałem okazję zmierzyć się w bitwach z Eweliną Bogucką, która co prawda
mnie pokonała i nasze drogi się w tym momencie rozeszły to wiem, że Ewelina gra
do dziś wspaniałe koncerty. Mój zespół robił wszystko, aby to samo można było
powiedzieć o naszym dzisiejszym koncercie w Szamotułach.
Po zagraniu oraz zaśpiewaniu pierwszej
piosenki pod tytułem ,,Gravity’’, jurorzy poprosili Cię o to, abyś zagrał coś
ze swojego repertuaru. Zadecydowałeś, że podzielisz się z nimi piosenką, którą
napisałeś z myślą o zmarłej mamie. Myślę, że wybór padł ze względu na jej
niesamowitą wartość dla Ciebie, ale czy nie bałeś się, że straci ona swoją
magię, gdy będzie znał już ją każdy i będziesz grał ją na każdym koncercie?
AS: Nie, bardziej bałem się tego, jak ludzie odbiorą chłopaka, który przyjechał
ze wsi i śpiewa o swoim smutnym życiu, bo wszyscy wiemy, że programy typu
Talent Show rządzą się swoimi prawami, a ludzie są skorzy do oceniania innych.
Te programy bardzo często grają na emocjach, czy na smutku czy na szczęściu i
pojawia się w nich wiele łez. Bardzo się cieszę, że produkcja dała mi na tyle
przestrzeni, aby zagrać swój utwór, taki jaki chce, więc to był mój świadomy
wybór, że zagrałem ,,Mamo’’, bo był najlepszy w tamtym okresie. Uważałem, że
może spodobać się innym, ale nie wiedziałem, że aż tak. Co do jego wyjątkowości
to w dalszym ciągu trzymam się słów, które pojawiły się na początku oficjalnego
teledysku do tej piosenki czyli ,,Mamo, choćby ten utwór usłyszał każdy
człowiek na świecie, dedykuję go tylko Tobie’’.
Wspomniałeś dwa słowa o byłym zespole
Sugar. Wasze drogi się rozeszły. Jaką wiedzę zdobytą w czasie jego
funkcjonowania wykorzystujesz przy współpracy z artystami z Twojego obecnego
zespołu?
AS: Bardzo dobre pytanie. Zaczynając pracę w zespole, bo to był nasz pierwszy
zespół zaczynaliśmy od całej otoczki czyli od grafik, logo, światła, techniki,
a tak naprawdę okazało się, że w tym wszystkim zabrakło muzyki. Stworzyliśmy
jeden utwór pod tytułem ,,Każdego dnia’’, co zajęło nam rok. Ten singiel można
usłyszeć na moich koncertach. To wszystko, co działo się wokół, przyprawiło nas
o delikatny dreszczyk sodówki, która niestety dała o sobie znać. Teraz jest
zupełnie inaczej, bo każdy zdążył dojrzeć emocjonalnie do tego, aby stać na
scenie i być dojrzałymi muzykami, z wykształceniem.
Na tego typu dojrzałość składa się wiele
elementów, których trzeba się nauczyć. Natomiast ja chciałbym podpytać Ciebie o
umiejętności muzyczne, których nie umiesz, a chciałbyś się nauczyć?
AS: Przede wszystkim brakuje mi umiejętności grania na niektórych instrumentach,
mimo tego, że mam podstawowe umiejętności jeśli chodzi o perkusję i gitarę, a
chciałbym pokazywać zdecydowanie więcej, ale w dobie ogólnodostępnych, tak
zwanych wtyczek czyli instrumentów, które zostały nagrane wcześniej , można w
dowolnej formie je konfigurować i brzmią one jakby zostały nagrane live. To
duży plus, bo naprawdę można zdziałać cuda. Chciałbym nauczyć się produkcji
muzyki, więc jeśli ktoś prowadzi takie kursy to ja chętnie się na nie wybiorę.
Obecnie jesteś w trakcie oczekiwania na
wydanie swojej najnowszej płyty. Czym zaskoczysz swoich fanów? Jaka ona będzie?
AS: Płyta jest gotowa. Pewnie wielu ludzi będziemy mogli zaskoczyć, gdyż nie
będzie to dokładnie to, co gramy na koncertach. Taki był pierwotny plan, ale po
upływie trzech miesięcy i powstaniu sześciu kolejnych numerów stwierdziliśmy,
że płyta brzmi fantastycznie w takim klimacie, jakim jest czyli te demówki,
które mamy będące organicznymi brzmieniami, żywa gitara, żywy fortepian, żywe
bębny w wielu tych utworach. I przede wszystkim mój głos i słowa, które padają
z moich ust są w większości napisane przeze mnie. Opowiadają one o moim życiu,
tak samo jak w przypadku ,,Mamo’’ , ,,Wracam co noc’’ czy ,,Utopionych’’,
dzięki czemu kolejni ludzie będą mogli poczuć to, z czym musiałem zmierzyć się
w moim życiu.
Nie boisz się, że śpiewając o swoim
życiu, o ważnych dla Ciebie sprawach i mając otwarte drzwi dla swoich odbiorców
wejdzie osoba, która nie będzie miała wobec Ciebie dobrych zamiarów.
AS: To się już stało. Są artyści, którzy grają utwory napisane przez innych, a
są tacy twórcy jak ja, którzy tworzą coś na podstawie tego, co mają w sercu i
oddają się opinii publicznej na pożarcie. Kiedyś mój tata powiedział
fantastyczną rzecz; wyjście na scenę i zaśpiewanie o tym, co się czuje, o
swoich emocjach, przeżyciach, czasami bardzo ciężkich jest gorsze niż
rozebranie się i stanie na niej nago. To jest niesamowity stres, nie wszyscy są
w stanie sobie z nim poradzić, nam się na razie udaje i oby jak najdłużej.
Czy zebrane doświadczenie po
działalności w Twoim pierwszym zespole uchroniły Cię przed sodówką w momencie,
w którym Twoje piosenki osiągnęły kilkudziesięciomilionowe wyświetlenia w
różnych serwisach muzycznych, gdzie ,,Mamo’’ na YouTube zostało odtworzone blisko 18 milionów
razy?
AS: Sodówka pojawiła się po raz drugi, nie wiem czy jeszcze trwa, ale mam
nadzieję, że już nie. Kubłem zimnej wody okazało się dla mnie życie. W momentach zwątpienia potrzebujemy wokół siebie bliskich,
mnie do życia przywrócił Bóg i szerzę tę wiadomość w świat, że jest
fantastycznie i warto się do niego zwrócić o pomoc.
Podczas swojego koncertu zaśpiewałeś utwór zespołu MOA ,,Ile udźwignie niebo’’.
Co chciałeś przekazać obecnością tej piosenki na swoim koncercie?
AS: To co chciałem przekazać moim odbiorcom to prawda, która płynie w słowach
tego wspaniałego utworu czyli ile udźwignie niebo, ile jest w stanie znieść
modlitw i cierpień. Jest to spowodowane tym, że wydaje nam się, iż wszystko
robimy dobrze, a czasami wystarczy wysłuchać drugiego człowieka i okazuje się,
że wcale nie jesteśmy tacy kolorowi i fantastyczni, jakby nam mogło się
wydawać. Trzeba we wszystkim zdrowego rozsądku.
Do czego dążysz jako artysta?
AS: Do tego, aby czuć się jak teraz czyli zagrać bardzo dobry koncert, po
koncercie przytulić się do mojej żony, pójść spać i kolejnego dnia wstać,
zagrać kolejny dobry koncert. Dążę także do tego, aby moje płyty podobały się i
trafiły do jak największego grona odbiorców, a nawet jeśli będzie małe to i tak
będę się cieszył.
Jeśli chodzi o koncerty to jestem pewien, że dają one niesamowitego powera.
Wolisz te kameralne, tak jak dziś czy raczej te, na największych polskich
scenach?
A: Ja kocham po prostu grać. Moje zdanie na pewno podzieli cały mój zespół, bo
to też ich zasługa, że wszystko wygląda tak jak powinno. Po prostu kocham grać
i nie jest tu ważne czy scena ma 300 metrów czy 3x3 m. Ważne, abyśmy pomieścili
się z instrumentami, a jak nie to wyjdziemy poza scenę i też będziemy
występować dla dziesięciu czy dla dziesięciu tysięcy osób. Byle tych koncertów
było dużo i żeby ludzie, którzy na nie przychodzą wychodzili szczęśliwi i
uśmiechnięci, bo jest to największa wartość dla mnie.
Dziękuję bardzo za rozmowę. Liczę, że
będzie ona inspiracją dla wielu ludzi, a Tobie życzę wszystkiego, co najlepsze
i już nie mogę się doczekać, aż będę mógł posłuchać Twojej płyty.
Rozmawiał: Norbert Konieczny.
Zdjęcia: https://www.facebook.com/AdamStachowiakOfficial
Zdjęcia: https://www.facebook.com/AdamStachowiakOfficial
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz