NK: Kiedy pojawiłaś się na boisku? I jak to się stało, że w ogóle się tam pojawiłaś?
WS: Na boisku pojawiłam się w wieku 7 lat. Jak? Myślę, że zainspirowali mnie koledzy, którzy namawiali mnie do wspólnej gry w piłkę. Pamiętam jak wybieraliśmy składy. Krótko mówiąc dzieciństwo miałam wspaniałe.
NK: Parę lat po Twoich początkach wybudowano boisko sportowe ,,Orlik'' w Poniecu. Rozumiem, że się tam pojawiłaś?
WS: Oczywiście, że tak. Zaczęłam tam jeździć. Tam stawałam się coraz lepsza i dużo się nauczyłam.
NK: Obecnie jesteś kapitanką drużyny Piast Poniec. Jak wspominasz początki w drużynie?
WS: Miło. Byliśmy mali. Pierwsze mecze graliśmy między sobą.
NK: A jak chłopacy z innych drużyn reagowali na dziewczynę na boisku?
WS: Wyśmiewali się ze mnie. Mówili w moją stronę głupie i przykre teksty.
NK: Ale nie poddałaś się. Czemu bądź komu to zawdzięczasz?
WS: Mojej silnej woli. Dawałam z siebie wszystko. Pokazywałam, że dziewczyna na boisku nie ma równych.
NK: Czy dzięki temu, że grasz w piłkę nożną masz większe powodzenia u płci przeciwnej niż inne dziewczyny?
WS: Myślę, że tak.
NK: Dzięki Twojej pasji zawarłaś pewnie wiele ciekawych znajomości. Czy jest jakaś szczególna, którą wspominasz z uśmiechem na twarzy?
WS: Pewnie. Dzięki moim zainteresowaniom poznałam mojego obecnego przyjaciela.
NK: A jak Twoi rodzice reagują na to, że ich córka gra w piłkę nożną?
WS: Tata jak to tata jest dumny. Gdy ma wolną chwilę z przyjemnością wpada na mecze razem z moim młodszym bratem. Mocno mi kibicuje. Mama też nie ma nic przeciwko, choć zdarzały się sytuacje, gdy miałam jakieś kontuzje i powtarzała ,,mówiłam nie idź'' , ale potem jej przechodziło.
NK: Wspomniałaś o kontuzjach, która z nich okazała się najgorsza i najbardziej bolesna?
WS: W maju 2014, gdy graliśmy z drużyną z Bojanowa chłopak ,,wjechał'' mi z prostej nogi. Skończyło się na skręconej i stłuczonej kostce. Niestety w tamtym czasie byłam odcięta od piłki.
NK: Jak czułaś się za linią boiska?
WS: Czułam smutek, ale mimo tego pojawiałam się na meczach mojej drużyny i głęboko w nich wierzyłam. Nawet beze mnie potrafią dać radę.
NK: Myślałaś o zmianie drużyny? Może chętnie zagrałabyś w jakiejś drużynie w Lesznie?
WS: Nie myślałam o tym wolę swoją drużynę. Uważam, że Leszno choć większe nie znaczy, że lepsze.
NK: Wspominałaś też, że miałaś trenować i uczęszczać do szkoły w Gdańsku jednak nic z tego nie wyszło. Dlaczego?
WS: Tak dostałam propozycję grania w kobiecym klubie piłkarskim w Gdańsku, lecz nie wyszło z powodów rodzinnych.
NK: Co czujesz wiedząc, że to co robisz ma sens i świetnie Ci to wychodzi?
WS: Czuję satysfakcję. Większość dziewczyn by się nie odważyło robić to co ja robię.
NK: Skoro jesteś fanką piłki nożnej na pewno masz swoją ulubioną drużynę i zawodnika. Jaki klub i piłkarz może czuć się wyróżniony?
WS: Moja kochana FC Barcelona z którą jestem od początku. Moim autorytetem jest Leo Messi.
NK: Dlaczego właśnie on?
WS: Podoba mi się jego zwinność, finezja i umiejętność wykiwania zawodników ciągle mi imponuje. Pamiętam z jego wywiadów, w których mówił, że liczy się wytrwałość i ciężka praca. Kiedyś ktoś powiedział, że : są tylko dwa dni w których nie możesz nic zrobić, wczoraj i jutro, dziś możesz osiągnąć wszystko. Staram się żyć według tej zasady.
NK: Chciałabyś obejrzeć mecz FC Barcelony na żywo?
WS: Pewnie! Już raz byłam i było cudownie. Moi faworyci grali z Lechią Gdańsk.
NK: Więc jaka jest różnica pomiędzy meczem na ekranie telewizora, a na żywo?
WS: Są o wiele większe emocje. Cały czas mnie ciarki przechodziły. Widzisz żywych ludzi. Z przyjemnością powtórzyłabym to.
NK: Mam nadzieję, że Ci się uda. A o czym jeszcze marzysz?
WS: Aby moje marzenia się spełniły, talent nie zmarnował, abym robiła to co kocham i o braku kontuzji.
NK: Wraz z redakcją ,,Oczami Ponieckich Gimnazjalistów'' trzymamy za Ciebie kciuki i mamy nadzieję, że udzielisz nam wywiadu, gdy Twoja kariera piłkarska nabierze tempa. Dziękuję bardzo za wywiad.
WS: Dziękuję.
Rozmawiał: Norbert Konieczny.
Zdjęcia: Archiwum prywatne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz