Dziś serdecznie zapraszam do przeczytania interesującej rozmowy z uczennicą klasy IIIa Kasią Młynarczyk, która pasjonuje się karate. Miłej lekturki :)
NK: Jak zaczęła się Twoja przygoda z karate?
KM: Pewnego dnia, gdy tata odprowadzał mnie do szkoły naszą uwagę przyciągnął plakat zachęcający do udziału w zajęciach. Na początku nie byłam do tego przekonana, lecz po namowach rodziców postanowiłam pójść na pierwszy trening.
NK: Więc jak było na pierwszym treningu?
KM: Było dziwnie. Bałam się. Może dlatego, że nikogo nie znałam. Na szczęście trener był bardzo miły i wszystko tłumaczył oraz pomagał nam. Ćwiczenia było oczywiście w formie zabawy co mi się spodobało.
NK: A gdzie odbywały się treningi?
KM: Na sali gimnastycznej Szkoły Podstawowej w Poniecu.
NK: Był to Twój pierwszy kontakt z takim sportem?
KM: Nie, ponieważ mój starszy brat Marcin również trenował karate, więc czasami pojawiałam się na treningach i na boku próbowałam naśladować ruchy grupy.
NK: Wspominałaś, że poniecka sekcja karate się rozwiązała. Obecnie trenujesz w jednym z rawickich klubów. Jak się tam znalazłaś?
KM: Były trener polecił mi Rawicki Klub Karate Surem. Jednak ja nie chciałam zmieniać klubu i byłam pewna, że moja przygoda z karate właśnie się zakończyła. To, że teraz tam trenuje zawdzięczam moim rodzicom. Miałam wiele wątpliwości, jednak oni mówili mi, że trzeba walczyć i nie poddawać się.
NK: Musisz mieć naprawdę świetnych rodziców! Kto był kiedyś Twoim trenerem, a kto jest nim obecnie?
KM: Początkowo trenowałam pod okiem Artura Makały, natomiast obecnie z Krzysztofem Gliną.
NK: Sport wiąże się z kontuzjami. Przez pewien okres nie mogłaś pojawiać się na treningach z powodu problemów zdrowotnych. Jak czułaś się z tą sytuacją?
KM: To było trudne do zaakceptowania. W końcu treningi porzuciłam z dnia na dzień. Żeby się nie odzwyczajać sama ćwiczyłam w domu kata i kihon, czyli najprościej tłumacząc określone układy technik i pozycji. Jednak najgorzej było w grudniu, gdy obserwowałam trening, a nie mogłam ćwiczyć.
NK: Do treningów wróciłaś w połowie czerwca i pierwszym wyzwaniem dla Ciebie był obóz. Jak było?
KM: Było mi naprawdę ciężko po tej dziewięciomiesięcznej przerwie, ale dałam radę i stwierdziłam, że z treningami będzie tak samo, tym bardziej, że wszyscy mnie wspierali.
NK: Czy dzięki Twojej pasji poznałaś ciekawych ludzi?
KM: Jasne, że tak! Dużo ludzi, którzy byli, a już ich nie ma, ale też takich z którymi trzymam się od początku.
NK: Twoje największe osiągnięcia w karate?
KM: Zdobycie brązowego pasa ( tzw.3 kyu) , zajęcie kilkanaście razy miejsc medalowych w zawodach ogólnopolskich, międzywojewódzkich i międzyklubowych.
NK: Do czego dążysz?
KM: Dążę do doskonalenia i kształcenia techniki, siebie i do zdobycia jak najwyższych stopni.
NK: Czym jest dla Ciebie karate?
KM: Czymś wyjątkowym. Nie umiem tego dokładnie wytłumaczyć, ale to jest w pewien sposób styl życia.
NK: Wiążesz z karate przyszłość?
KM: Jak najbardziej. Może chwilowo nie, ale za jakiś czas mam zamiar znów brać udział w zawodach. Kiedy osiągnę odpowiedni wiek i umiejętności chcę zrobić kursy instruktorskie, a w dalszej przyszłości chciałabym utworzyć własną sekcję, może nawet klub.
NK: Ciekawe plany i w związku z tym zapytam czego mogę Ci życzyć?
KM: Powodzenia w zdobyciu kolejnych osiągnięć, wytrwałości i zdrowia.
NK: W takim razie dużo zdrowia oraz powodzenia w rozwijaniu swoich umiejętności. Dziękuję bardzo za wywiad.
KM: Dziękuję.
Rozmawiał: Norbert Konieczny.
Zdjęcia: Archiwum prywatne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz